21 lutego 2013

O potrzebie sprzątania...raz na jakiś czas

Wymiana okien, jaką przeżyliśmy ostatnio, pociągnęła za sobą konieczność gruntownego posprzątania całego domu. Wiadomo, kurzy strasznie i nawet dokładne zafoliowanie całości nie chroni przed wszędobylskim pyłem. Ponieważ przewidująco zleciłam remont w swoim czasie urlopowym, mam za swoje :) mąż z dzieckiem rączo ruszyli do swoich obowiązków, a ja zostałam z koniecznością posprzątania wszystkiego. Trwało to i trwało, bo przy okazji postanowiłam odbębnić porządki wiosenne :)) Jak już muszę odsunąć i wyczyścić każdy mebel, to nie będę się spieszyć. Powyrzucałam mnóstwo śmieci (durny człowiek gromadzi wszystko, bo kiedyś się przyda), pochowałam większość durnostojek i zrobiło się jakoś czyściej, ascetyczniej. Najwięcej czasu zabrało mi sprzątanie sypialni, która jednocześnie jest moim pokojem do pracy. Bardzo ją lubię i z kilku kurzołapów po prostu nie mogłam zrezygnować.


Piękne ozdoby wykonane przez Elę z "Czary-mary z materiału"


Moja ostatnia zdobycz - piękna lampa naftowa


Mała zmiana na półeczce - przysiadły tam ptaszki z Almi Decor


Niezmiennie stosy książek przy łóżku


Niezmiennie haft terapeutyczny :))

Nie za bardzo wiem, co zrobić z dużym balkonowym oknem - jakie firany, zasłony, w jakim kształcie...bo reszta nowych okien już obmyślona. Mąż i syn chcą okna gołe, tylko z roletami, co z bólem serca muszę zaakceptować. Na sypialnię mam pomysł, a na frontowe balkonowe żadnego. Pomożecie? Doradzicie? W następnym poście zamieszczę zdjęcia, by było wiadomo, w czym problem.
Pozdrawiam ciepło

14 lutego 2013

O tym, dlaczego lubię remonty

W domu remont na całego - wymieniamy okna ze skrzynkowych na sześciokomorowe. Nie do końca jestem przekonana do tego skoku cywilizacyjnego, ale poczciwe skrzynki wysłużyły już swoje, były nieszczelne i nie tłumiły hałasu z ulicy, czasem miałam wrażenie, że przez środek sypialni, szczególnie latem, zasuwa jakieś kawasaki albo inna honda. Więc w domu mam teraz tak:


Piękna panorama z okna pokoju M.
Marzyłam o takim oknie, jedna tafla, ale jak otworzyć, wywietrzyć ?


Wkracza nowoczesność w domu i zagrodzie


Smętnie dyndająca resztka skrzynki :(


Wczoraj byłam bliska załamania - zimno, zimno, pył, brud;
dzisiaj już obrabiają okna i zaczyna to wyglądać :)


Tak czy owak - rewolucja w całym domu i co najmniej tydzień sprzątania. 
Lubię, jak się zmienia...
Nie przeraża mnie perspektywa tyrania w pocie czoła po.
Cieszę się na nowe zasłony i aranżacje okienne, wnęki i parapety chcemy obłożyć drewnem, a i malowanie się przyda :)
Pozdrawiam ciepło remontowo :)

12 lutego 2013

O tym, jak czasami bywa ciężko i o lekarstwie na całe zło

Ostatnie dwa tygodnie to zły czas. Rada Miejska postanowiła zlikwidować instytucję, w której pracuję od ukończenia studiów...starą, poczciwą, chociaż czasem szalenie denerwującą, to przecież jednak jak drugi dom. Na to miejsce ma powstać dziwna hybryda, twór łączący dwa różne światy nie do zlepienia tak naprawdę. I cóż, czas zadać sobie pytanie, czy będzie w tej nowej pracy miejsce dla mnie i ważniejsze...czy ja chcę w niej pracować? 
Może to dobry moment, by pożegnać się z wszystkimi dobrymi wspomnieniami i sentymentami?
Tak naprawdę jestem ostatnim czasem wykończona. Miałam możliwość uczestniczyć w rozmowach z przedstawicielami władz miejskich i stopień mojego obrzydzenia dla niekompetencji i arogancji tych ludzi wzrastał każdego dnia. Przekonanie, że władza deprawuje, czyni obojętnym na sprawy ludzi i głuchym na argumenty, potwierdziło się w całej rozciągłości - dominuje nielojalność, przywiązanie do stołka ("Mój mąż z zawodu jest dyrektorem"), no i gęba pełna frazesów. Nie mam złudzeń - to, że u władzy w moim mieście są przedstawiciele określonej partii, a przeciw zamknięciu mojej instytucji protestowała opozycja, nie ma żadnego znaczenia. Gładkie słowa pana prezydenta jednego dnia i walenie pięścią w stół następnego - nie mogłam zrozumieć, jak można łamać wcześniejsze ustalenia, wywracać kota ogonem, kłamać w oczy...
Naiwnie wierzę, że dane słowo droższe pieniędzy - na pewno nie nadaję się do polityki :)
Ogromną podporą w tym czasie była moja rodzina, bo znajomi już niekoniecznie. Część, gdy dzwoniłam z prośbą o radę czy konsultacje, po prostu nie oddzwaniała :( albo zbywała mnie byle czym), część nie chciała się w ogóle angażować, bo przecież ich to nie dotyczy (a dotyczy). Czasem potrzebowałam tylko pogadać, wylać cały żal i opowiedzieć, jakie to wszystko chore - dziękuję S. za cierpliwość.
Emocje opadły, decyzje zapadły, siedzę w domu i zastanawiam się nad wszystkim. Do decyzji, co dalej, muszę dojrzeć sama.
A dzisiaj - pierwszy raz od wielu dni zaświeciło słońce, zaczęłam nowy haft, w piekarniku siedzi przepyszne ciasto - życie toczy się dalej. Ptaki śpiewają jak oszalałe. Niedługo będzie można pójść popracować do ogrodu :)





Jutro przyjeżdżają panowie wymieniać okna - żegnam stare, piękne, skrzynkowe, chociaż już zupełnie nieszczelne - witaj nowoczesności!



Pozdrawiam ciepło, Polinne