To chyba ostatni moment, kiedy świat jest jeszcze tak intensywnie zielony. W następnych miesiącach róże zaczną przekwitać, zieleń zrudzieje, a upał przetrwać będzie można jedynie w piwnicy. Tegoroczne truskawki mają niesamowity zapach i smak, wkładam je do słoików, ale znacznie częściej - do buzi, potrafię za jednym zamachem zjeść dwa kilogramy ( z ukochaną, niezdrową, tłustą śmietaną i cukrem), co znacząco wpływa na dwa czynniki: moją figurę i poziom szczęścia - oba rosną.
Czujecie ten zapach?
Róże zaatakowała czarna plamistość, widać spryskałam za późno...muszę wyzbierać i spalić wszystkie zarażone liście.
Przede mną nie lada wyzwanie - zmiana pracy. Mam nadzieję, że lada moment wszystko się wyjaśni, bo stres mam niemały. Mój dotychczasowy pracodawca stabilnie chyli się ku upadkowi, chociaż chyba jeszcze nie do końca zdaje sobie z tego sprawę - to powód pierwszy tej zmiany. Drugi - czuję się wypalona i najwyraźniej potrzeba mi nowego bodźca, nowych zadań, może nawet odmiennych od dotychczasowych. Trzeci - marzy mi się stabilność i pewność, że moje dokonania zawodowe przełożą się na realną ocenę pracy i ta ocena nie będzie zależeć od tego, ile czasu spędzam w gabinecie przełożonego na plotach bądź w galeriach handlowych na zakupach z szefem.
Pozdrawiam ciepło
Witaj
OdpowiedzUsuńUwielbiam truskawki!
Trzymam mocno kciuki, aby zmiana pracy wypaliła i abyś mogła się w nowej pracy realizować i być docenianym
Pozdrawiam
dziękuję :) bardzo
OdpowiedzUsuńpatrząc na to zdjęcie chciałoby się ugryźć te truskawy:)
OdpowiedzUsuń