Kwestia mojej nowej pracy rozciąga się w czasie, co wywołuje u mnie niepokój lekki i tak naprawdę odbiera chęć do robienia czegokolwiek. Nasłuchuję dzwonka telefonu, pocztę sprawdzam co godzina i ogólnie nie wiem, co z sobą począć. Kiedyś relaksowała mnie harówka w ogrodzie, dzisiaj upał taki, że mogłabym co najwyżej dostać zawału, więc siedzę cicho w domu, a obok mnie na fotelu stosy niepoprasowanej bielizny, na podłodze koty z baranami, szafki kuchenne czekają na posprzątanie, hortensje więdną w ciszy (dobrze, że burzowo) - jednym słowem napięcie narasta. Do tego wszystkiego nie mogę zaplanować żadnego wyjazdu - nie wiem, kiedy miałabym zacząć nową pracę - czekam więc, czekam, czekam na jakiekolwiek rozstrzygnięcie. Może być i tak, ze prestiż mojego męża wśród kolegów wzrośnie niewyobrażalnie, bo będzie miał niepracującą żonę na utrzymaniu, a ja w dokumentach będę pisać "przy mężu" albo podpisywać się jako Pawłowa T. Siedzę więc jak w więzieniu, na tarasie....czytam coś, piekę coś...gotuję coś...
Końcówka truskawek, niestety
Kwiaty tarasowe rosną jak oszalałe
W oczekiwaniu nieustającym pozdrawiam ciepło
witaj
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki
Pozdrawiam
Dziękuję :)
UsuńPolinko, trzymam mocno kciuki za Twoje "wyzwolenie" ;)
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńa u mnie taki bajzel na tarasie,że szkoda słów....przez remont:(((ale sama chciałam to mam:)
OdpowiedzUsuńlubię takie remonty :)
Usuń