Dumając o tym, jak przyozdobić okno balkonowe, przypomniałam sobie, że mam firanki po babci - sama je wyszydełkowała, pamiętam, jak suszyły się na specjalnej, drewnianej ramie, a potem wisiały w oknie, denerwując mnie ( wtedy dziecko) okropnie...no bo takie staromodne, u moich koleżanek w domach wisiały stylonowo - tiulowe, a u babci tak inaczej...
Dzisiaj mojej babci już nie ma...od wielu lat, a pogardzane niegdyś firanki przechowuję z pietyzmem. Kiedy biorę je ręki, przed oczami pojawia się jej twarz - nieustannie zajętej domowymi sprawami, szydełkującej, czytającej - mając 88 lat przeczytała wszystkie tomy "Chłopów". Robiła najlepszą zalewajkę na świecie :), włosy niezmiennie upinała w kok na karku. Mój zapach dzieciństwa to piwonie pachnące w jej ogródku.
Takie wspomnienia są cenne, a pamiątki po bliskich nam osobach je przywołują :)
OdpowiedzUsuńWspaniała pamiątka po Babuni a także rodzinny skarb - pięknie:)
OdpowiedzUsuńŚliczna firaneczka, wzorek delikatny i przejrzysty :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńA Babcia patrzy z góry i uśmiecha się, oj, uśmiecha.....
OdpowiedzUsuńAż się popłakałam...pewnie dlatego, że mam bardzo podobne przemyślenia. Dziś też z pietyzmem spoglądam na przedmioty, które należały do mojej babci...
OdpowiedzUsuńdoceniamy to, co utracimy :(
OdpowiedzUsuńniesamowita pamiątka... dobrze jest mieć takie rzeczy z duszą. cudna jest:)
OdpowiedzUsuńale ona jest cudowna:))))))
OdpowiedzUsuń