Zimowo za oknem, jak w czarnej.....
Nie będę utyskiwać tym razem, wydałam wojnę zimnu, ciemności i szarości.
Nie będę utyskiwać tym razem, wydałam wojnę zimnu, ciemności i szarości.
Kupiłam wełnę w kolorze ostro rudym, będzie z niej szalik idealnie pasujący do mojej czapki. Nie lubię jej nosić, ale jeżeli mam do wyboru albo być ślicznie zaróżowioną na mrozie i mieć zapalenie zatok, albo wyglądać jak wiecznie ulizana lama, ale być na chodzie niechorobowym, wybieram to drugie, bo jeszcze bardziej niż nosić czapkę nie lubię chorować.
Siedzę i dłubię długi, ciepluśny komin.
Do tego dostałam torbę,
też rudą
Wygląda na to, że cała będę zarudziała, bo i płaszcz mam rudy.
Jakiś czas temu podjęłam decyzję o zaprzestaniu malowania włosów, więc powoli wracam do swojego naturalnego koloru - okazuje się, ze to czynność szalenie denerwująca, bo wyglądam jak podpalany doberman z siwiejącym pyskiem.
W każdym razie włos mam obecnie sól z pieprzem z wyraźną przewagą soli. Kiedy zamiast słonecznego blondu dodam do tego rudego szary melanż, będę wyglądać jak rosyjska smuta :( Niech!
Tyle już razy korciło mnie, żeby u fryzjera powiedzieć - maluj pan, a wartko! Wytrzymałam dzielnie, jeszcze trochę przede mną.
Pozdrawiam ciepło jak Marusia Oganiok :)