16 listopada 2011

czy dzisiaj Mikołajki? czyli wygrane Candy w "Czarach - marach..." u Eli

wygrałam swoje pierwsze w życiu Candy - u Eli w "Czarach - marach z materiału":))) Radość ogromna, bo nie spodziewałam się...Zobaczcie sami, jaki cukieras do mnie przyjechał:
Wszystko pięknie zapakowane
Na początek:
potem przepiękna broszka, wykonana z najwyższą starannością
woreczek z haftem
piękna makatka na malutkim wałeczku (świetny pomysł)
ozdoba, która już ma swoje miejsce :)
wszystko pięknie zapakowane
notes własnoręcznie uszyty przez Elę
na koniec słodkości
dwie pyszne herbatki
broszka już przycupnęła na manekinie
Elu, dziękuję po stokroć...
Masz złote, utalentowane ręce
Nie wyobrażałam sobie, że dla kogoś zupełnie obcego można przygotować takie wspaniałości. Jeszcze raz, bardzo wzruszona, dziękuję :)

12 listopada 2011

11 11 2011

magiczne jedynki....
wczoraj przyszła na świat moja wnuczka....
w poprzednim poście pisałam o tym, że w długi weekend chyba nie za bardzo odpocznę, ale nie spodziewałam się, że z takiego powodu :) przecież do terminu zostały jeszcze dwa tygodnie. A tu przed ósmą rano telefon ze szpitala...urodziła  się Martyna....patrzyliśmy na cud życia, wzruszeni...
co tu mówić... bardzo się cieszymy.
Pozdrawiam w ten wyjątkowy dla nas dzień.


6 listopada 2011

niezwykła jesień

Na wielu blogach pojawia się zdanie: nie pamiętam tak pięknej jesieni....Tego roku jesień nas rozpieszcza, dając to, co ma najpiękniejszego. Niezwykłe kolory, szeleszczące, a nie mokre od deszczu liście, piękne słońce grzejące całkiem, całkiem...Pracuję w ogrodzie, grabiąc i otulając rośliny na zimę, i co chwilę podnoszę głowę, by popatrzeć na cudny widok. Drzewa prawie bezlistne, ale za to pod stopami...
Lubię moment, kiedy wychodzę rano z ciepłego domu w rześkie powietrze pachnące jesienią, liśćmi, ziemią, w powietrzu to nieuchwytne coś, snują się dymy z kominów, mgła podnosi się z wolna.
 Nie mam czasu na żadne dłubanie...Nawał prac powoduje, że nawet jeśli teoretycznie mam mało do zrobienia, to wykonywane czynności okazują się tak czasochłonne, że potem nie mam ochoty na nic innego... Zapadający zmierzch nastraja do odpoczynku z książką, czytam więc...Do wyszywania i szycia, do decoupage`u potrzebuję dziennego światła, a może to tylko wymówka?
Czekam z utęsknieniem na długi weekend, bo ten ostatni, związany z świętem zmarłych, był koszmarny. Nadmiar obowiązków przy niedoborze czasowym...Wszystko spada na nas, bo każdy ma jakiś powód, by nie wziąć na siebie części prac. Chciałabym odwiedzać groby moich bliskich nie w szalonym pędzie, nie między śniadaniem a proszonym, obowiązkowym obiadem, nie chcę gnać po kwiaty, z kwiatami, do samochodu, z samochodu...Futra i kożuchy, komentarze "a Zośka to nawet nie była"...Koszmar, który powtórzy się dopiero za rok. Na grób rodziców pojadę sama w sobotę.
Obiecuję sobie, że odpocznę w długi weekend...ale jak znam życie, coś trzeba będzie załatwić, gdzieś pojechać, posprzątać...wykonać zaległe prace...i tak minie ten czas.
Pozdrawiam ciepłojesiennie...