22 marca 2011

dom bez zwierząt

to nie dom. Pusto, cicho, nikt nie stoi w progu, gdy wracam, nie słychać łap pędzących po schodach; wyniosłam psie miski, zabawki, posłanie. Na miejscu, gdzie spał, postawię kwiat w doniczce, teraz mogę, bo wcześniej Ajax wyżerał liście. To już tydzień, jak go nie ma. Został nam kot, bezdomna przybłęda bez ogona i po przejściach, którego z wielkim trudem oswoiliśmy do tego stopnia, że pomieszkuje w domu, nocuje, ma swoje miseczki i drapak. Ale to historia na inne opowiadanie...
Bardzo tęsknię za moim psem, czasem idę do samochodu, gdzie jeszcze unosi się jego zapach, i siedzę sobie. Wiem, że z czasem będzie mniej bolało, ale teraz po prostu boli.

16 marca 2011

Ajax

Wczoraj odszedł mój najwierniejszy przyjaciel, pies. Odszedł w naszej obecności, do końca dzielny i pokorny wobec cierpienia. Mam nadzieję, że gdy przyjdzie kolej na mnie, po drugiej stronie przywita mnie mój pies.

7 marca 2011

jest nadzieja

Nareszcie nastąpiło przełamanie, Ajax nadal słabiutki, ale je, pije, a co najważniejsze - śpi. Po trzech dniach stania i chodzenia po domu pies padł, po czym przespał dobę. W piątek wstał, wyszedł na krótki spacer i obwieścił nam, ze wrócił z tamtego, podobno lepszego świata. Wyniki krwi też drgnęły - czerwone bez zmian, ale białych mniej; stan zapalny w ranie pooperacyjnej jednak wciąż jest potężny, dlatego codziennie jeździmy na zastrzyki. Rana się sączy, może będzie potrzebne czyszczenie., ale przeszliśmy już tyle, że teraz nie poddamy się łatwo. Ponieważ było jak było, wszystko podporządkowaliśmy jego wyleczeniu. Dopiero wczoraj jako tako ogarnęłam dom i po raz pierwszy od tygodnia wzięłam do ręki książkę. Powoli wszystko wraca do normalności:) A ja sama jestem spokojniejsza.

3 marca 2011

czekanie wypełnione nadzieją

zamiast pisać o wyszywankach, meblach...piszę o swoim wiernym przyjacielu psie. Nic innego w tej chwili nie ma znaczenia. Kolejne wizyty w klinice, kolejne kroplówki, zastrzyki z antybiotykiem, witaminy...cierpliwość, z jaką mój pies znosi cierpienie, jest niewiarygodna. Jego spojrzenie pełne zaufania...A wyniki krwi złe - 45 tysięcy białych, tylko 3,5 mln czerwonych. To tak, jakby białe zabijały czerwone, może rozsiew usuniętego guza? Może będzie potrzebna kolejna transfuzja? Ajax na całym brzuszku ma krwiaki i obrzęki, ze zrośniętych żył nie chce nawet lecieć krew.
Nie wiem, czy ratując mu życie za cenę takiego bólu nie postępuję egoistycznie. Oczy mojego psa mówią coś do mnie, ale nie potrafię tego odczytać, mimo że patrzy na mnie cały czas. Czy chce żyć? Czy prosi o brak cierpienia? Jestem przy nim cały czas, ale czasami nie mogę znieść bólu w jego ślepiach. Teraz śpi, wreszcie...
Jest tak zmęczony, że zasypia na stojąco, ale lęk przed bólem z rany nie pozwala mu się położyć.

2 marca 2011

kryzys...

Gorzej dzisiaj, niestety. Po wczorajszej euforii ani śladu - pies nie je, nie pije, zwymiotował. Kroplówka niewiele dała i na krótko. Ajax wyraźnie cierpi. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, ratując go operacją, po której ma cały brzuch pocięty na kawałki. Stoi, niechętnie siada, kładzie się z bólem. Czekamy...

1 marca 2011

jeszcze raz Ajax...












Tak wyglądał jeszcze niedawno, jesienią.
Teraz czeka go walka o wyzdrowienie. Już jest lepiej:)
Wszyscy, którzy mają zwierzęta, wiedzą, co się czuje, gdy choruje pies, kot...Niełatwo się rozstać z przyjacielem niezawodnym i wiernym. Mam nadzieję, że godząc się na ciężką operację nie zrobiłam mu krzywdy, że cierpienie, jakie jest teraz jego udziałem, zaowocuje następnymi latami pełnymi psiej radości.
A o robótkach w następnych postach...:)

zdrowieje powoli:)

o Laurze i jej rodzicach

<a href=”http://kochamylaure.pl/”><img
src=”http://iv.pl/images/52982667852430302864.gif”; border=”0″
alt=”Iv.pl” /></a>
niezwykła historia