30 marca 2012

Zielono mi...i wiosennie

Wiosna rzuca się na mnie zewsząd. Na ryneczku zieleniejące żytko, sprzedawane za grosze - kupiłam, włożę w środek miniaturowe pisanki.
Soczysta, optymistyczna zieleń; jest coś wzruszającego w pnących się ku górze roślinnych maluchach, symbolizujących odradzające się życie
Weszłam do kwiaciarni - rzuciła się na mnie słodka trzykrotka - musiałam zabrać ją do domu. Czy ktoś wie, jak ją pielęgnować?
Pojechałam do marketu po zakupy - spożywcze:)) zakochałam się w serwetkowych tulipankach
W koszu na przecenione książki ktoś porzucił samotny kubeczek, który mówił "weź mnie do domu"
Pod koniec mojej zakupowej wędrówki - wyszperany wazonik na pojedyncze kwiatki; już widzę w nim goździki, frezje, tulipanki, szafirki, róże....
I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie?
Pozdrawiam wiosennie i niezmiennie ciepło, Polinne

25 marca 2012

O pięknych rzeczach, które zamieszkały w naszym domu...

 Wisława Szymborska "Muzeum"
Są talerze, ale nie ma apetytu.
Są obrączki, ale nie ma wzajemności
od co najmniej trzystu lat.Jest wachlarz – gdzie rumieńce?
Są miecze – gdzie gniew?
I lutnia ani brzęknie o szarej godzinie.
Z braku wieczności zgromadzono
dziesięć tysięcy starych rzeczy.
Omszały woźny drzemie słodko
zwiesiwszy wąsy nad gablotką.
Metale, glina, piórko ptasie
cichutko tryumfują w czasie.
Chichocze tylko szpilka po śmieszce z Egiptu.
Korona przeczekała głowę.
Przegrała dłoń do rękawicy.
Zwyciężył prawy but nad nogą.
Co do mnie, żyję, proszę wierzyć.
Mój wyścig z suknią nadal trwa.
A jaki ona upór ma!
A jak by ona chciała przeżyć!
 Pozdrawiam ciepło

20 marca 2012

O złamanym obcasie, zupie cebulowej i generalnych porządkach

Złamałam obcas!! Na schodach, podstępnie, niebezpiecznie, katastrofalnie i nieodwołalnie. Siedziałam jak ta sierota, oglądając się po ciele, czy też oprócz obcasa nie straciłam czegoś jeszcze, np uzębienia. Na szczęście nie, ale by odczynić uroki, postanowiłam ugotować zupę cebulową. Zapewne mało kto widzi związek pomiędzy tym, że ktoś jest ostatnią niedojdą,  a tym, co zrobi na obiad, ale ja, lecąc na tzw twarz, rozmyślałam właśnie nad tym, na co miałabym ochotę i wyszło mi, że właśnie na zupę cebu..........i tu nastąpił moment krytyczny, czyli upadek z wysokości. Nie mam wyjścia, muszę ugotować, bo w przeciwnym wypadku następnym razem nie skończy się na złamanym obcasie, a na przykład na złamanym nosie. By odczynić uroki, skorzystałam ze wspaniałego przepisu Bei tu klik. Płacząc rzewnie nad tym, jaką jestem łamagą, pokroiłam cebulę
i zaczęłam ją karmelizować - to ważny etap, bo od niego zależy smak zupy; w żadnym wypadku nie wolno cebuli przypalić, należy mieszać około pół godziny, niestety. Ja przy tym czytam. Karmelizowanie wydobywa całą słodycz cebuli.
Skarmelizowaną cebulę zalałam szklanką białego wina (zostało od sobotniej kolacji - zamroziłam) i odparowałam połowę płynu. Dodałam rosół od wczoraj i ...
dodałam tymianek i świeży pieprz, nie daję czosnku ze względu na M, ale w zasadzie powinno się. Zupę gotuje się jeszcze 40 minut na małym ogniu - jest przepyszna; do tego grzaneczki
Polecam :))
Oprócz tego porządkowo w domu i zagrodzie. Z utęsknieniem czekam na deszcz, bo w ogrodzie bardzo sucho. Robotki leżą i kwiczą.
Pozdrawiam ciepło, Polinne


16 marca 2012

powiało optymizmem

mój ogród dzisiaj, świeci słońce, 14 stopni :))
rozkwitają hiacynty
Pięknie jest :)) aż chce się wszystko :)))
W związku z czym myję okna...
Pozdrawiam ciepło i wiosennie, Polinne

Aneks
Jestem na - tyr - ana jak tyr - anozaur;
ale dobrze mi z tym :))
ciekawe, kiedy mi przejdzie ten zapał...jeszcze raz pozdrawiam

15 marca 2012

O braku tzw. szwungu do sprzątania czyli leń pospolity w akcji


Wiosenka bucha zewsząd, a u mnie plaża. Goście przychodzą, przez okna świata nie widać, a ja się lenię. Na blogach wiosenne dekoracje, u mnie dopiero kilka dni temu został poddany utylizacji bożenarodzeniowy wianeczek. Przesilenie, przedwiośnie, zimno jeszcze, do Wielkanocy sporo czasu, robota nie ucieknie, jak sprzątać, to dokładnie, a przecież wracam z pracy późno - wymówki i usprawiedliwienia, by nie zabrać się do działania, opanowane mam do perfekcji. Za to: ptaszki prawie wyszyte, stos przeczytanych książek rośnie, przepisy kucharskie porozsypywane po całym domu -  zapobiegliwie na święta, namiętnie przesiaduję na Allegro, kupując różne bzdurki z zamiarem ich dostosowania (czytaj: pomalowania, pobielenia, zdekupażowania) w terminie bliżej nieokreślonym, czyli na świętego nigdy.
Przykład potworka:
 Drewniany wieszaczek zakupiony za 4,99 (przesyłka kosztowała nieznacznie drożej)

Jak się zmobilizować do pracy? Plusowe temperatury raczej rozleniwiają niż aktywizują, świecące słoneczko prowokuje do rozważań wyłącznie teoretycznych. Wiem, że ten stan minie, ale chwilowo nie mam ochoty, by z nim walczyć.
Posiadam w piwnicy pomieszczenie (wołający o pomstę do nieba składzik rzeczy różnych), w którym planuję zrobić swoją pracownię - zacisznie, ciepło, na uboczu i miejsca dosyć. No, ale trzeba by najpierw odgruzować, posegregować, powyrzucać, poczyścić - a do tego woli i ochoty brak (na razie)
I  tym mało optymistycznym akcentem pozdrawiam ciepło, mając nadzieję, że jestem wyjątkiem, jeśli chodzi o lenistwo wiosenne

12 marca 2012

Wsparcie kulinarne pilnie potrzebne

Dowiedziałam się przed chwilą, że M. zaprosił na piątek gości. No cóż, zaprosił nie problem, kłopot jednak w tym, że ci goście podniebienie mają niecodzienne, sami z ochotą kucharzą, podróżują i się znają. Dysponuję oczywiście żelaznym zestawem na takie okazje, ale - w tym tygodniu czas mam wyliczony niemal do minuty. "Do ad remu" :)) - wymyśliłam przyjęcie sałatkowe, czyli zimny stół z różnorodnością salaterkową, dobieraną na przeróżne sposoby i stąd moje wołanie: czy byłybyście skłonne podzielić się przepisem na niezawodną, pyszną i wielokrotnie sprawdzoną sałatkę, co to goście wyżerają z obłędem w oczach i skamlą potem o przepis? Taką, którą robicie z zamkniętymi oczami, nieskomplikowaną w konstrukcji? Powalającą smakiem, aromatem i wyglądem? Będę bardzo zobowiązana a i pewnie inne blogowe siostry skorzystają...Pozdrawiam ciepło, licząc na wsparcie, Polinne

Dziękuję

za wyróżnienie, które otrzymałam od Snow http://mojepobielenie.blogspot.com/ , cieszę się po prostu :)
dziękuję za cztery tysiące wizyt, miłe komentarze, maile; to wszystko jest dowodem na to, że moja pisanina podoba się komuś na tyle, że poświęca skrawek cennego czasu, czasem ukradzionego domowym obowiązkom, pracy, przeznaczonemu na odpoczynek... trudno mi wskazać ulubione blogi, tyle ich...staram się bywać, pozostawiać ślad po sobie
Skoro jednak takie są zasady, tytuł ulubionego bloga wędruje do:
1. Koko 1971 tu klik
2. Doranma tu klik
3. Blue -Anna tu klik
4. Fuerto tu klik
5. Art deco tu klik
Pozdrawiam ciepło, idę szukać wiosny :)

10 marca 2012

Przy sprzątaniu najważniejsza jest teoria :)

Przemiłe komentarze pod poprzednim postem dały mi do myślenia.Czy naprawdę wiosną w każdej rasowej kobiecie budzi się porządkowy pies Pawłowa? Czy pierwsze promienie słońca obnażające niedociągnięcia w codziennym sprzątaniu prowokują do natychmiastowej jazdy na ścierce? Co tkwi w nas takiego, że zamiast brykać po zieleniejących łąkach, lasach, parkach - zasuwamy ze szmatą, pucując do połysku każdy kątek? Każdy lubi, kiedy jest czysto, choć nie każdy lubi sprzątać - ja tak mam na przykład :) Doszłam do wniosku, że zanim ruszę w bój, uzbrojona w pasty, proszki, czyścidła i płyny - posprzątam teoretycznie i podbuduję się książkowo :))
Kultowa pozycja, której znajomość jest niezbędna, by w ogóle zacząć sprzątać :) Zapożyczyłam z niej nawyk corocznego, wiosennego pozbywania się rzeczy niepotrzebnych, nieużywanych, zepsutych, kupionych bez sensu. Kiedy odgracam dom, oddycham z ulgą, bo mam miejsce na nowe graty i durnostojki :) W tej książce znalazłam potwierdzenie babcinych sposobów na czyszczenie różnych powierzchni, np wnętrze lodówki myję tylko roztworem sody oczyszczonej wsypanej do ciepłej wody (neutralizuje zapachy i jest zdrowszy niż np cif), kamień usuwam octem albo cytryną (potem wietrzę, bo nie lubię tego zapachu), okna myję mieszanką wody z octem i soku z cytryny  - wlewam do psiuczki od kwiatów pół litra wody, cztery łyżki octu i 2 łyżki soku; poleruję szyby starymi (ale czystymi!!) rajstopami. Od Anthei zapożyczyłam też sposób organizacji - sprzątam pomieszczenie po pomieszczeniu, każdego dnia inne, więc tak naprawdę nie zajmuje mi to wiele czasu, bo nie robię pospolitego ruszenia, nie jestem też uchechtana do nieprzytomności. Taki sposób proponuje też Elisse z "Utkane z marzeń" - za jej przykładem zrobiłam rozpiskę, co kiedy sprzątam i działa!! Boginią domowego ogniska jestem i królową czystości  - prawie :))
 Książka dodana jako bonus do kompletu garnków - zawiera fajne myki, o których nie wiedziałam wcześniej, np że fugi najlepiej czyści się zwykłą gumką lub wodą z odrobiną wybielacza. Moje ulubione zdanie z tej książki brzmi: " Najlepszym sposobem na utrzymanie czystości w domu jest zatrudnienie kompetentnej sprzątaczki. Zawsze pytaj o referencje" :))
Na koniec książka, do której wracam, zgadzam się bowiem z autorką w wielu kwestiach; wierzę, ze bałagan i brud oblepiają, utrudniają, blokują, meczą i powodują, że się nic nie chce. Nieporządek przygnębia i dezorganizuje. Kiedy czuję się gorzej fizycznie i psychicznie, zabieram się do porządków, układam, chowam, segreguję, wyrzucam. Wtedy wszystko wraca do normy. Lubię remonty, bo wiem, że zmobilizują mnie do działania, przeorganizowania, aktywności. Mam swoje ulubione przedmioty, ale nie przywiązuję się do rzeczy.
Ponieważ nadchodzące dni przyniosą szansę zrobienia gruntownych porządków, życzę wszystkim Podczytywaczom, by ich wysiłki dały rezultat w postaci wiosennego, czystego domu przy minimalnym wkładzie sił własnych (może sprzątaczka z referencjami?)
Bardzo się cieszę z Waszych wizyt i komentarzy, zapraszam ponownie i proszę o więcej
Pozdrawiam ciepło, Polinne

9 marca 2012

Wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty...

Po bardzo ciekawym tygodniu (planów miałam ci ja dostatek, a wiadomo, że gdy człowiek planuje, Pan Bóg uśmiecha się tylko dobrotliwie) wracam do żywych. Ponieważ pisanie o dolegliwościach własnych nie należy do dobrego tonu i rozprawiać o tym w towarzystwie nie uchodzi (moja kuzynka mawia wtedy: "phi, ale mi towarzystwo", czym skutecznie poprawia humor aktualnie zgromadzonych), powiem tylko, że ważę niechcący 3 kg mniej. Świat z perspektywy poziomej wygląda zdecydowanie gorzej, np. widać, jak koszmarnie brudne są wszystkie okna; gdy jestem w pionie, przeszkadza mi to umiarkowanie.
Tęsknię za wiosną, ale taką z prawdziwego zdarzenia, żeby było ciepło i słonecznie, żebym mogła wyjść do ogrodu i posprzątać pozimowy brud. Namiastkę mam w domu taką:
Bukiet pięknie pachnie, naprawdę. 
Coraz częściej zauważam ze smutkiem, że po zimie miasto przypomina jeden wielki śmietnik, o psich kupach nie wspominając. W ogrodzie zbieram butelki po alkoholach różnych, niedopałki, papierki, opakowania po papierosach...długo można by wymieniać. Stoją co prawda kosze, ale o wiele prościej jest przecież wyrzucić za siatkę, a ile śmiechu przy tym... Niedaleko mojego domu znajduje się tzw. renomowane gimnazjum, dzielnica porządna, więc i dzieci powinny teoretycznie takie być. Niestety nie są. Po drodze do szkoły mały browarek, papierosek, po szkole takoż, a puszka ląduje za ogrodzeniem moim albo naszych sąsiadów.Nie mogę się doczekać temperatur odpowiednich do sprzątania. 
Z nabytków ostatnich:
słodka zawieszka, która zawisła na świeczniku w sypialni; jest pierwszą rzeczą, na którą patrzę po przebudzeniu
śliczne serduszko od Snow tu klik zawisło zaraz pod nią
Tak by mi się dzisiaj podekupażowało, ale rzeczywistość skrzeczy, tzn skrzeczy mój dom: "zajmij się mną, mną..." i ze świętego piątku nici:(
Następny post będzie prawdziwie wiosenny :)))
Pozdrawiam ciepło

2 marca 2012

Fantastyczne uczucie

gift facebook
Musiałam się z Wami podzielić :))))
Skład na dzisiejsze popołudnie: zielona herbata z nutą mandarynkową, druty plus niebieski moher, pralinki, książki...Zadbajmy o siebie, przynajmniej raz w tygodniu, bardzo zachęcam :))


Pozdrawiam ciepło, Polinne

1 marca 2012

Wyniki candy

Uff, udało się :) Dzięki Dakoli nie spędziłam dzisiejszego popołudnia na pracowitym zawijaniu paseczków papieru :) bardzo dziękuję za fachowe wskazówki ( do tej pory nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak screen)
Ogłaszam niniejszym, że wygrana pojedzie do (werble, werble...) :
nr 13, czyli Reni
Oj, jakie cudności... może mi się poszczęści, pozdrawiam

Reni, gratuluję i proszę o adres do wysyłki na maila. 
Wszystkim bardzo dziękuję za udział w zabawie, sam fakt, że 92 osoby były nią zainteresowane, wbił mnie w niesłychaną dumę :))) Rozochocona tym faktem niechybnie wkrótce zaproszę na następne candy :)))
Pozdrawiam ciepło, Polinne