28 września 2012

O pomarańczowej jesieni

Nie było problemów ze znalezieniem pomarańczowych akcentów Pani Jesieni:)
Wystarczyła dzisiejsza wizyta na targu:


Dynie kupione dzisiaj na rynku po złotówce:)) zachwyciły mnie ich kształty  i fakt, że pań oglądających i kupujących do jesiennych dekoracji mnóstwo:)


Jesień w ogrodzie



 Pozdrawiam ciepło, Polinne

25 września 2012

O pierdołowatości własnej i o o tym, jak piękny jest świat:)

Weekend spędziłam w przeuroczym miejscu - na skraju Puszczy Kozienickiej stoi w lesie rozłożysty dom, którego gospodarze, bardzo mili ludzie, postanowili mordować swych gości, pasąc ich do wypęku...Wrociłam szersza, tłustsza, ale i szczęśliwsza, bo wyspacerowana, wypoczęta, nawdychana świeżego powietrza, bez grzybów, bo obecności tychże nie stwierdza się w tym roku.
Mam jeszcze pod powiekami obrazy z przechadzek - rozświetlony słońcem las, sarny przechodzące przez drogę, migocząca srebrem rzeka, czuję zapach jesiennej zieleni - przygaszony, wilgotny, intensywny...
No niestety, mogę sobie to wszystko wyłącznie przypominać, bo nie wzięłam aparatu:(((
 Kto się pierdołą urodził, kanarkiem nie umrze:((
Jedyne, co mogę pokazać, to niezwykłej urody mech, który przywiozłam ...na pewno tam wrócimy, bo niedaleko, niedrogo i pięknie.




Dodam, że miła gospodyni zajmuje się odnawianiem starych mebli, którymi udekorowała cały dom dla gości - olbrzymi salon z kominkiem, wygodne kanapy, wiklina, drewno, piękne dekoracje z suszonych kwiatów, wianki jesienne, mnóstwo pięknej porcelany - używanej !!!...i wszędzie kaczki, które pani najwyraźniej lubi - stojące na parapetach, stolikach, wyszywane, malowane:))) Piękne:)))
Jeśli ktoś poczuł się zachęcony, na prv chętnie udostępnię namiary. Ja wypoczęłam i po raz kolejny zachwyciłam się światem:))
Pozdrawiam ciepło

24 września 2012

O tym, dlaczego czerwony to nie mój kolor

Bardzo lubię blog Anne, a propozycja zabawy w kolory jesieni tu klik sprowokowała mnie do przyjrzenia się ulubionym barwom. Kocham szarości, beże, biele, zgaszone i złamane brązy - więc propozycja czerwieni nie trafiła w moją paletę. Ale...rozejrzałam się po domu, po ogrodzie...jednak mam trochę czerwieni wokół siebie:)

Ukochane kwiaty mojego M. - wysmukłe gladiole
Moje ukochane owoce
Przebarwiający się winobluszcz
Misz masz: moja spódnica przewieszona przez poręcz krzesła, jabłoń i ukochane hortensje:)
 Poza tym w czerwieni wyglądam jak trup, mam bowiem jasną karnację:)
Pozdrawiam ciepło

20 września 2012

O tym, dlaczego lubię sklep Ikea - post zawiera lokowanie marki - bezwzględnie:))

 Bardzo dziękuję za wszystkie miłe komentarze dotyczące mojej półki...od razu cieplej na sercu:)

Przez wiele lat, gdy w moim mieście nie było jeszcze sklepu Ikei, z utęsknieniem czekałam na możliwość wyjazdu do Janek (Warszawy), by choć na chwilę pobuszować wśród przedmiotów zazwyczaj dla mnie nieosiągalnych ze względu na swoje gabaryty (transport kosztowałby majątek), a do domu przywoziłam duperele - tekstylia, naczynia, pojemniczki, świece, kubki itd. Gdy w końcu nadszedł TEN MOMENT, byłam chyba jednym z pierwszych klientów:)) i nie wyszłam rozczarowana. Odtąd czekam na nowy katalog, zaznaczam z namaszczeniem, co chciałabym kupić, oglądam aranżacje małych zazwyczaj wnętrz i próbuję przenieść pomysły na domowy grunt - z różnym zresztą skutkiem:))
Z ostatnie wyprawy przywiozłam następujące łupy:

 Forma do tarty

Ramki do zdjęć przywiezionych znad morza

Ścierki kuchenne - uwielbiam mieć w dużych ilościach:)

Biały świecznik, prościutki - stoi na komodzie w sypialni

Serwetnik - tego od Snow używam od święta:))

Forma do zapiekanek

Organizery do szuflad maści wszelakiej
Nie muszę pisać, że to tylko część tego, co chciałabym kupić: tkaniny, poduszki, szkło...ech
I jak tu nie kochać Ikei?
Pozdrawiam ciepło


19 września 2012

o pobielonej półeczce

Uff, ależ jestem z siebie dumna, udało mi się coś skończyć :)
Zaczęta w wakacje półeczka zawisła wczoraj w sypialni obok biurka




Pod nią chcę zawiesić pele-mele na drobne notatki i zdjęcia, raczej nie na kwit z pralni...
Obite lnem powinno się ładnie komponować z półką, na której zawisło serduszko od Snow i słodki ptaszek też od niej, lawenda z mojego ogrodu; postawiłam oprawioną w ramkę z Ikea grafikę, którą kiedyś podarowałam M; świecznik i koszyk również z tego sklepu, wrzos z bazaru...
Doranma zasugerowała, bym w następnym poście napisała o swoich ikeowskich zakupach - z przyjemnością, dziś robię tartę śliwkową w naczyniu z wiadomo skąd:))


Nie jestem pewna, czy dobrze dobrałam uchwyty... w sklepie wydały mi się słodkie , więc mimo zbójeckiej ceny nabyłam. Jak sądzicie, pasują? czy zmienić na np. białe? Nie mam specjalnego doświadczenia w aranżowaniu takich kątków...Oczekuję surowych opinii :))
Dziecko na koncercie Coldplay w stolicy, kot śpi, cisza, spokój...książka czeka...kawa pachnie
Pozdrawiam ciepło

17 września 2012

O tym, dlaczego lubię sobie dogadzać kulinarnie

W zasadzie szczupłe mam tylko nadgarstki:(( Był czas, gdy autentycznie się tym przejmowałam, patrzyłam z niezadowoleniem w lustro, kupowałam za małe rzeczy, by się zmotywować.
Ten czas na szczęście mam już za sobą:)) Nie muszę wyglądać jak modelka, by poczuć się dobrze we własnym ciele. Lubię gotować i piec, lubię jeść, nie w monstrualnych ilościach, ale dla przyjemności własnej. Nie odmawiam słodyczy, lodów, ciast, zjadam kawałek i idę popływać albo jeżdżę na rowerze. Tyranie w ogrodzie też spala kalorie...za jakie grzechy mam się katować??
Więc zrobiłam na deser "Bałagan z Eton" - wersja miseczkowa:)


Bardzo proste: schłodzoną śmietanę kremówkę ubić na sztywno (można dać niewiele cukru pudru), dodać pokruszone bezy, przesypywać poszczególne warstwy śmietana-beza owocami. U mnie w wersji z malinami:)  Schłodzić parę godzin w lodówce - mniam:)


Do kawy upiekłam ostatnio sernik z bloga Dorotus tu klik, wygląda i smakuje obłędnie. Orzechami posypałam całe ciasto, jest pyszne i proste w przygotowaniu, cała praca to podpieczenie orzechów - polecam bardzo



Do jedzących świat należy:))
Pozdrawiam ciepło

14 września 2012

O koronach, wewnętrznym życiu sprzętów domowych i przyjemnosciach zakupowych

Za oknem deszcz (nareszcie, wytęskniony, w ogrodzie bardzo sucho), na kanapie Pan Kot, który poczuł chyba nadchodzącą jesień, bo coraz częściej nocuje w domu, na stole kubek pysznej, czarnej herbaty, dom ogarnięty, a ja....w koronach i koronkach po uszy. 
Naszło mnie na wyszywanie. Skończyłam koronę jasnoszarą, zaczęłam koronę z wawrzynem???? Poprzednie robótki czekają na oprawienie, znalazłam dla nich miejsce nad półeczką, której nie mogę powiesić, chociaż zostało tylko  powoskowanie i przykręcenie uchwytów. Z haftami też tak mam  - ostatni krzyżyk i wędrują do szuflady, a przecież wystarczy tylko wyprać i dobrać ramkę. Z zapałem zaczynam, skończyć nie mogę:((


Drugi bzik to koronki - mam ich tyle, ze czasem kupuję jakąś, by po powrocie do domu stwierdzić, że w szufladzie leży 5 m identycznej. Najśmieszniejsze jest to, że na razie do niczego nie są mi potrzebne, nie używam ich do ozdabiania czegokolwiek,  nie mam czasu na rozstawienie maszyny do szycia...
Trzecia korona to zębowa - nie będę nikogo straszyć opisem swych przeżyć u stomatologa, wszak każdy ma za sobą podobną traumę.
Tak czy owak, korony i koronki za mną chodzą, już się zaczęłam przeglądać w lustrze, by ćwiczyć królewskie pozy i głowę trzymam wysoko, by mi wyimaginowana korona nie spadła:)
Królewska lodówka, o której pisałam w poprzednim poście, prawie spowodowała moje zejście śmiertelne. Przed zakupem czytałam o niej na forach i często pojawiała się opinia, że jak na swoją cenę jest trochę za głośna. Wygląda na to, że trafił mi się egzemplarz specjalny, bo lodówka buczy, syczy, strzela, wzdycha, turkocze i zawodzi. Gdy pierwszego dnia wróciłam po pracy do domu, o mało nie zeszłam na serce, bo ktoś w kuchni szeptał i wzdychał, a byłam zupełnie sama i do tego kardiologiczna. Gdy dotarło do mnie, że dźwięki wydaje lodówka, wpadłam w złość - no bo jak to? Nowiuteńka, a zachowuje się tak, jakby miała wystartować na księżyc. Napasłam ją zakupionymi wiktuałami i czekałam, aż się uspokoi - nic z tego! Czasem tak strzela i stęka, że podskakuję...jeżeli jej nie przejdzie, zgłoszę do serwisu, bo nerwów jestem słabych...
Karmiłam lodówkę sałatką z wędzonym kurczakiem, polecam...
Lodówka pogardziła:(


Składniki: 2 wędzone udka, 20 dkg żółtego, ulubionego twardego sera, szczypior, puszka czerwonej fasoli, puszka kukurydzy, majonez, sól (mało), pieprz - odsączyć, pokroić w kostkę, wymieszać, doprawić, smacznego:)
Poszalałam ostatnio w Ikei - nie przeszkadza mi zupełnie usłyszana ostatnio opinia, że to sklep dla plebsu...to zdanie wygłosiła koleżanka z pracy, która w domu ma "na bogato". Ja najwidoczniej mam gust plebejski do kwadratu, bo Ikeę lubię za wzornictwo, przystępne ceny i praktyczność. Utyskiwania dotyczące jakości mnie nie dotyczą, bo rzeczy, które tam kupiłam, służą mi szczęśliwie do tej pory, marzę o kuchni z ikeowskimi frontami, ale to pieśń przyszłości, bo są pilniejsze wydatki. Kupiłam piękną formę do zapiekania, do tarty, lustro, w którym nareszcie mogę się przejrzeć cała, po królewsku:), piękne świece, organizery, osłonki itd. Pamiętam z dzieciństwa, że moja mama była najszczęśliwsza, gdy mogła wydać trochę pieniędzy na duperele kuchenne - ja też tak mam. Zapiekankę robię teraz w wytwornej, królewsko białej formie, smakuje fantastycznie:)

Na tarasie szaleństwo roślin, kwitną jak opętane. Czy ktoś wie, jak nazywa się ta roślinka? Jak ją pielęgnować? Kiedy trzeba zabrać do domu?

Pozdrawiam ciepło