Mam lat ileś tam (zważywszy na fakt, że mam stare dzieci, musi to być więcej niż mniej) i ta okoliczność w ostatnim czasie mocno rzutuje na moją codzienność.
Przykład pierwszy - obiecałam M. golonkę w piwie. Słowo się rzekło, golonka u płota (czy raczej piekarnika), zrobiłam z przepisu ze wspaniałego bloga Szczypta smaku. Wyszła obłędnie pyszna, więc rzuciliśmy się jak stado wygłodniałych wilków i pochłonęliśmy rzeczoną w tempie na rekord świata. No i siadło mi nie wiem co, ale miętka była w robocie natychmiast...Ponieważ nie pierwszy raz jadłam rzeczoną golonkę i sensacji nie było żadnych, wręcz przeciwnie, błogie zadowolenie i sytość, doszłam do wniosku, że to wiek:((
Dowód rzeczowy przed konsumpcją:
Przykład drugi:
Nabyłam lodówkę, mimo że stara jeszcze na chodzie. Znieśliśmy wysłużoną do piwnicy - chłodzi napoje i awaryjnie większą ilość jedzenia, gdy np. ktoś przychodzi na obiad. Przełożenie z wiekiem objawiło się tym, że przy kupnie nowej grymasiłam wręcz koncertowo, nie te wymiary, nie taki wygląd, za mała chłodziarka, nie takie rozmieszczenie półek w środku...W końcu znalazłam lodówkę marzeń i okazało się, ze tym razem przeszkadza mi cena. Przywołałam natychmiast argument wieku - czy ja nie mogę, mając tyle lat, kupić sobie porządnej lodówki??? Raz w życiu??? No i postawiłam na swoim - mam wielgachną lodówę, w której mogłabym przechowywać słonia...piękna jest...patrzę na nią z lubością...
Przykład trzeci:
wraz z wiekiem coraz większą uwagę przywiązuję do tego, co nakładam na twarz i kadłub. Maluję się rzadko, ale kosmetyki lubię dobre. Moje najnowsze odkrycie to mydło marsylskie, jest fantastyczne, nie śmierdzi chemią, skóra jest po nim nawilżona i aksamitna jak pupa niemowlęcia. Nie zważajcie na z lekka zaporową cenę - jest bardzo, bardzo wydajne, a uzyskany efekt jest wart każdych pieniędzy. Można je kupić również przez Internet tu klik, ja mam sklep stacjonarny niedaleko domu. Mają tam fantastyczne kosmetyki, wyłącznie z naturalnych produktów, które leczą i dają obiecany rezultat:)) Polecam szczerze:)))
Przykład czwarty:
Z wiekiem nabywam asertywności, uczę się odmawiać i mówić, co myślę; to naprawdę piekielnie trudne; dla mnie nowość:)) przez większość czasu uśmiechałam się, gdy mi wcale do śmiechu nie było, wysłuchiwałam głupot, przytakując z uwagą...koniec z tym - mam tyle lat, że nie muszę.
Działa - odmawiam, mówię nie, nie mogę, mówię: chętnie, ale później, nie odkładam, tego, co zaplanowałam dla siebie tylko dlatego, że ktoś chce zadysponować inaczej moim czasem i wydaję mu się, że ja powinnam... NIE i czuję się z tym świetnie:))
Dzisiaj miałam ochotę na wrzosy, a nie miałam ochoty pilnować dziecka.
Pozdrawiam ciepło