24 sierpnia 2013

O tym, jak jeść i nie tyć

Kilkakrotnie sprawdzona recepta: aby schudnąć, jedząc do wypęku, trzeba sobie zafundować kłopot. Stres związany z nawałnicą problemów uniemożliwia przytycie choćby o gram, a w moim przypadku powoduje nawet chudnięcie :) Rzeczony kłopot pojawił się w postaci dziarskiej ekipy remontowej, która nie bacząc na brak podstawowych umiejętności własnych, a nawet niektórych narzędzi, rozwaliła ( za naszą naiwną zgodą) taras, a teraz próbuje naprawić to, co zdemolowała. Ilekroć wchodzę na górę i patrzę na dokonujące się dzieło zniszczenia i niekompetencji, odechciewa mi się wszystkiego, nie tylko jedzenia. Panowie położyli w wielkich bólach papę (pożyczając uprzednio od nas zgrzewarkę), by następnie przebić ją prętami do obsadzenia barierki. Na nasze pytanie, jak zamierzają te ubytki i zagrożenia dla tarasu (woda, lód) uszczelnić, popatrzyli po sobie i wyznali szczerze, że o tym nie pomyśleli. Jeden, bardziej myślący, zaproponował silikon, drugi, że stal można obłożyć papą i zgrzać, ale to nie dziś, bo idą do domu. Ponieważ zbliżała się burza, postanowiliśmy z M, że sami może spróbujemy - i tak oto nabyłam nowe umiejętności, zgrzewać papę mogę obecnie z zamkniętymi oczami; z płonącym palnikiem w dłoni, biegająca z wielkim ogniem za sobą (burza!!! nadchodzi) wyglądałam zapewne jak jakaś Furia albo nawet sam Helios. Tak czy owak, sąsiad od wczoraj kłania mi się z wyraźnym szacunkiem i dziwnym uśmiechem.
Stan obecny - panowie wylewają beton, ale na szczęście jest z nimi nieustająco  M. Gres, który przyjechał dzisiaj, położymy najpewniej sami, bo pogonienie fachowców jest tylko kwestią czasu.

Musiałam odreagować :))
Najlepiej upiec ciasto z bloga Dorotus tu klik
Jest pyszne i łatwe w wykonaniu





Z malinami pyszne, ale na pewno upiekę też z jagodami i borówką amerykańską. Zaletą tego ciasta jest to, że można dawać owoce mrożone (bez uprzedniego rozmrażania), więc jest do upieczenia i zimą.
Pozdrawiam ciepło

21 sierpnia 2013

Kocyk dla Marysi

powoli się kończy. Jestem na etapie zszywania kwadratów i całych prostokątów - fantastyczna praca. O ile pledzik w kawałkach nie robił takiego wrażenia, to teraz zaczyna naprawdę przypominać cudo znane mi dotychczas z blogów szydełkujących pań. Na jutro zostawię wciąganie nitek i wykończenie. Ponieważ jestem mocno początkująca, kwadraty połączyłam najprościej - półsłupkami, ale widziałam, że można inaczej, piękniej i wymyślniej - na pewno spróbuję :), bo robótki szydełkowe wciągają bardzo.






Na tarasie Meksyk na całego.
Dzisiaj obróbki blacharskie i warstwa izolacyjna, jutro wylewki, pojutrze rynny... Remonty zawsze były moim żywiołem, a tym razem jestem zmęczona, być może dlatego, że trafiliśmy chyba na niezbyt  kompetentną ekipę. Panowie zasięgają naszej opinii w różnych kwestiach technicznych ( nie dotyczy to bynajmniej sposobu ułożenia gresu), pytają np, czy warstwa izolacyjna ma być nad czy pod wylewką ... siedzę więc w internecie na różnych forach i dokształcam się gwałtownie. Mam tylko nadzieję, że nie będzie konsekwencji w postaci przeciekającego tarasu :((( To pierwsza taka wpadka, jeśli chodzi o fachowców, wszystkich poprzednich mogłam polecać w ciemno.

Uff...
Pozdrawiam ciepło

20 sierpnia 2013

19 sierpnia 2013

Wykopek

W czasie ostatnich upałów przebywałam głównie w piwnicy, łącząc przyjemne (chłodek) z pożytecznym (sprzątanie). W pomieszczeniu, które robi za składzik rzeczy wszelakich, odkopałam niewielki stoliczek, pozostałość po poprzednich właścicielach, sosnowy, zapyziały okrutnie. Ponieważ i ostatnio piwnica stała się moim ulubionym miejscem z racji szalejących na tarasie z młotem pneumatycznym w dłoni panów, postanowiłam ów wykopek ucywilizować. Wymyśliłam, że po wyszlifowaniu, zaszpachlowaniu, wyszlifowaniu, pomalowaniu, zabejcowaniu i zawoskowaniu postawię go przy biurku w charakterze pomocnika na czasopisma i teczkę "do pracy", bo wala się bezpańsko po różnych miejscach. 
Oto wykopek w stanie prawie nienaruszonym - wyszlifowana z lekka góra...




Widać, że ubytki spore, a i korniki się do niego dobrały



Na chwilę obecną wykopek jest wyszlifowany i zaszpachlowany :)) schnie sobie.
Niedługo pokażę, jaki z niego fajny mebelek się zrobił.
Pozdrawiam ciepło

12 sierpnia 2013

Marysia

Dzisiaj niewiele po północy urodziła się moja druga wnuczka  - Marysia :)
jeszcze w szpitalu...


Cud narodzin - zachwyca nieodmiennie
Szczęśliwego życia, malutka....

7 sierpnia 2013

Upał, upał, skwar, spiekota

Mam wrażenie, że lejący się z nieba żar skutecznie uniemożliwia jakiekolwiek funkcjonowanie. Przy takiej temperaturze człowiek wstaje spuchnięty, niewyspany, w zasadzie od razu mógłby wejść do  wanny z chłodną wodą i przeczekać tam do wieczora.  Ja na szczęście mam alternatywę - sprzątanie piwnicy. Miły chłodek, zapach co prawda z lekka zatęchły, ale wszak to piwnica, a nie ogrody Seramidy. Więc co roku o tej porze, gdy zdarzają się takie dni jak dziś, ganiam pająki, wymiatam kurze, przestawiam słoiki, wyrzucam niepotrzebne graty. Uwielbiam wyrzucać! Co prawda każdy przedmiot oglądam pięć razy, konsultuję z domownikami, czy aby na pewno ten słoik po majonezie do niczego się nie przyda, ale generalnie większość wędruje do wora na śmieci. Potem szoruję dokładnie to, co zostało, układam i mogę natychać się pięknie uporządkowaną piwnicą - praca na co najmniej tydzień, robota katorżnicza, brudno jak diabli, oblepiające pajęczyny - ale za to później prawie salony Wersalu :)
Od jedzenia w taki upał, zwłaszcza mięsa, mnie odpycha, stosuję więc przedziwny melanż - owoce, chleb, mleko, woda, warzywa. 



Mleko kupuję na rynku od zaprzyjaźnionego rolnika, jest tłuste, niezbierane, niezdrowe, pyszne. Pełnoziarnisty chleb bez niczego i kubek zimnego mleka w taki upał - cudo.
Nastawiam od razu na zsiadłe.


Na rynku wysyp owoców, śliwki, wiśnie, jabłka, od warzyw uginają się stragany :)





Na zakończenie dnia chłodnik, zupa bułgarska, sałatka

Przepis na świetną zupę bułgarską

1 litr zsiadłego mleka lub maślanki, 3-4 ogórki zielone (ja daję więcej - 5-6)obrane i pokrojone w grubą kostkę, łyżka oliwy, 2-3 ząbki czosnku, pęczek koperku, garść wyłuskanych orzechów włoskich, sól, pieprz.

Do miksera wlać mleko, wsypać ogórki, posiekany czosnek, wlać oliwę i krótko, pulsacyjnie miksować - kawałki ogórków muszą być wyczuwalne. Wsypać posiekane orzechy i drobno pokrojony koper, miksować króciutko tak, aby w zupie były całe kawałki orzechów. Doprawić solą i pieprzem. Wstawić do lodówki razem z miseczkami, w których będą podawane, podawać porządnie schłodzone.
Smacznego

Taka zupa to cudowne zakończenie upalnego dnia
Pozdrawiam ciepło


5 sierpnia 2013

Lawendowo

suszą się pęczki lawendy w sypialni. Zapach taki, że wszystkie mole i komary uciekły, gdzie lawenda nie rośnie. Powkładałam woreczki z suszem do szafy, pachnie świeżością i ...mydłem lawendowym. Delikatny fiolet zawsze był moim ulubionym, zastanawiam się, dlaczego tak mało rzeczy mam w tym kolorze??? :)







Nie mogę oderwać się od kwadratów babuni, nie śpię po nocach, nie sprzątam, nie prasuję...a przybywa ich powolutku. Podziwiam dziewczyny, które śmigają szydełkiem, oglądając film. Na Alledrogo ceny narzut zaczynają się od 200 -300 zł, jeśli odliczyć koszt włóczki, a policzyć czas poświęcony na szydełkowanie, wychodzi wartość ujemna. Jedna z haftujących blogowiczek wyliczyła kiedyś realny koszt wyhaftowanego przez siebie obrazu - mulina, kanwa, czas - i wyszło jej, że gdyby chciała sprzedać to arcydzieło, musiałaby zażądać ponad 1000 zł, podczas gdy ceny takich cudeniek to zazwyczaj 100 - 200 zł. To znaczy, że sama miłość do robótek wystarczy? A jeśli ktoś chciałby się z tego utrzymać i do tego legalnie, tj. zapłacić wszystkie zusy, krusy, srusy, podatki, vaty, sraty? 
Niewykonalne...
Dlaczego u nas rękodzieło nie jest w cenie? Dlaczego zakochane w swoich pasjach dziewczyny nie mogą z nich godnie żyć? Wielkim smutkiem napełniła mnie swego czasu refleksja Zuzi Górskiej, która szyje przepiękne torby, że mimo że towar schodzi jak świeże bułeczki, to każdego 15, 20 i 25 kuli się ze strachu, czy będzie mogła zapłacić swoje zobowiązania, czy wystarczy jej na pensje, czy zostanie coś dla niej?

Za granicą rękodzieło ceni się bardzo wysoko - moja  przyjaciółka z pasją oddaje się haftowi artystycznemu, haftuje sztandary, ornaty, obrazy, ceruje zabytkowe ubrania i nie martwi się o nic. Tam każdy rozumie, ile czasu i starania poświęciła na wykonanie unikatowego dzieła i docenia to finansowo. Nikt nie oczekuje, że owoc swojej pracy odda za półdarmo, za to jest przeszczęśliwy, że ma takie cudo w domu. A u nas?





Wiem, że społeczeństwo biedne...ale mam też wrażenie, że nie ma u nas szacunku dla pracy...i tyle...
a Wy co sądzicie?
Pozdrawiam ciepło

2 sierpnia 2013

Zakochałam się miłością pierwszą

w babcinych kwadratach. Od dawna marzyłam o pięknym pledzie z kwadracików, poduszce chociaż, ale brakowało mi odwagi...na blogach szydełkujące dziewczyny robią takie cuda, a ja szydełko miałam w ręku po raz ostatni na zajęciach ZPT (starsze blogowiczki wiedzą, o co chodzi) w piątej klasie szkoły podstawowej :) Podziwiałam więc zazdrostki, koronki, szale, chusty, ale przede wszystkim pastelowe pledy, wzdychając cichutko...Aż do przedwczoraj...kupowałam kanwę w swojej ulubionej pasmanterii, gdy nagle spojrzałam na półkę z wełenkami...a tam obniżka cen pięknych, bawełnianych, pastelowych włóczek. Wzięłam głęboki oddech ...i poprosiłam o 3 motki, dobrałam szydełko...do domu wracałam na czerwonych światłach, tak nie mogłam się doczekać chwili, gdy rozpakuję te cudności.



Wiadomo, internet źródło podstawowe - i powiem szczerze, można się zniechęcić :( Niby jest mnóstwo kursów, w tym filmy, ale dla absolutnie początkujących trudno coś znaleźć. Trafiłam jednak tu i wszystko stało się prawie jasne :) Wzór i tak rozrysowałam sobie sama, naprułam się jak głupia, ale gdy skończyłam pierwszy kwadrat, miałam uczucie, że zdobyłam swój Mont Everest :)
Przy drugim zaczęłam łapać, co i jak i nawet za często nie patrzyłam w schemat, przy trzecim robiłam prawie automatycznie - wszystko okazało się proste i tylko palec wskazujący lewej ręki boli jak diabli :)





Pewnie dziewczyny, które szydełkują od dawna, ogarnie pusty śmiech na widok moich "osiągnięć", ale ja jestem dumna jak paw :)
Ten mini pledzik robi się dla mojego drugiego wnuczęcia, które lada moment przyjdzie na świat :))
Pozdrawiam ciepło

1 sierpnia 2013

O Qrkowym zakątku

Jakiś czas temu kochana Qrka w ramach zabawy "Podaj dalej" obdarowała mnie takimi wspaniałościami, że szczęki własnej (niesztucznej) szukałam kilka dni. W piękną poszewkę od Qrki odziałam poduszkę, która leży na moim ukochanym fotelu, w woreczku ślicznie przyozdobionym trzymam foremki do ciasteczek (nareszcie mam porządek), słynne Qrkowe szyldziki wyglądają z kęp lawendy. Z jednym wszak przedmiotem miałam problem nie lada - obdarowana tablicą do zapisków, nie mogłam długo znaleźć godnego jej miejsca - aż do wczoraj. Już jakiś czas temu postanowiłam zrobić coś z sypialnią, ocieplić ją, uprzytulnić, więc korzystając z tego, że dziecię moje pogardziło sosnowym karniszem, który wisiał u niego w pokoju, wyszlifowałam, zdarłam lakier, pomalowałam - i mam karnisz w kolorze kremowym,tzn. znanej wszystkim pastelowej orchidei. Ponieważ na karniszu warto byłoby coś zawiesić, uszyłam swoje pierwsze w życiu zasłony na szelkach. O tym, jakie przy tej czynności wypowiadałam wyrazy, nie wspomnę, krawcowa ze mnie żadna...
Ale są:



Z założenia całość miała być w 100% recyclingowa (taras do remontu !!), więc zasłonki uszyłam ze znalezionej w SH nowiutkiej bawełnianej poszwy.
Karnisz z pokoju dziecięcia okazał się za krótki, nie dochodzi do końca ściany, ale dzięki temu zrobiło się miejsce na ...


Qrkową tablicę :)))


Na zdjęciu widać również szyldzik, który cierpliwie czeka na remont kuchni

A pamiętać będzie co - 16 sierpnia dentysta :(( Buuuuuuuuuuu


Pozdrawiam ciepło :)