4 maja 2012

O tym, jak trudno czasem podtrzymać relacje dobrosąsiedzkie

Do domu, w którym obecnie mieszkamy,  wprowadziliśmy się prawie sześć lat temu. Nasi sąsiedzi to głównie starsi ludzie, emeryci, którzy w czasach swojej świetności pobudowali domy w dzielnicy obecnie uważanej za ekskluzywną, a teraz z trudem starają się je utrzymać. Całe dnie spędzają u siebie, zajmując się ogrodem, psami, spacerami, zakupami, rozmowami przez płot - życie sąsiedzkie, ot co, z jednym wszakże wyjątkiem. Tylna część naszego ogrodu graniczy z domem osoby wyjątkowo nieprzyjemnej - hałaśliwej, żyjącej życiem innych starszej pani, która terroryzuje swoją rodzinę krzykiem i przekleństwami; słyszę, pracując w ogrodzie, jak strofuje swych synów - dorosłych ludzi - synową, wnuki, jak przerażająco wysokim głosem uskarża się na wszystko wokół. Pogoda nie taka - za ciepło, za zimno, za słonecznie, za deszczowo...Do tej pory nasze z nią kontakty ograniczały się do grzecznościowej wymiany ukłonów...do czasu, bo, jak się okazało, pani świetnie orientuje się, kim jesteśmy z zawodu, co robimy, kto do nas przychodzi, kogo oprowadzamy po ogrodzie. Wiedza ta wyszła na jaw w okolicznościach dla mnie bardzo przykrych, bowiem wczoraj,
gdy pracowaliśmy przy sadzeniu roślin, pani podeszła do płotu i ostrym tonem zażądała, byśmy ścięli młodziutką brzozę, która rośnie przy szopie i wyrwali winobluszcz, którym przykryłam ogrodzenie - zasłaniają jej bowiem światło, a brzoza korzeniami rozsadza jej dom - dziwne, zważywszy, że drzewko ma dopiero 3 lata...Krzyk, podniesiony głos, żeby nie powiedzieć - jazgot - bardzo tego nie lubimy, więc odpowiedziałam, że NIE, nie zetnę drzewa, nie wyrwę bluszczu, którym chciałam odgrodzić się od wścibskich oczu. To, co usłyszeliśmy w odpowiedzi, nie nadaje się do cytowania, świadczy jedynie o tym, że pani jest zapewne stałą bywalczynią bazarów i znawczynią typowego dla tego środowiska słownictwa, zdrowych płuc zaś mógłby jej pozazdrościć niejeden... Staliśmy osłupiali absolutnie, słuchając w zadziwieniu, jakich to miewaliśmy gości, jacy z nas pozerzy (ale ona nie dała się nabrać na nasze udawane grzeczności), jak to nie szanujemy starszych (wychowano mnie w szacunku dla starości - ale nie chamstwa); pojawiły się groźby, kogo to pani na nas naśle, kogo zawiadomi i popamiętamy, a ona, biedna wdowa...Poplątanie z pomieszaniem - uciekliśmy do domu. Dziś pani, przechodząc obok naszego domu, znów zapytała, czy zetniemy drzewo - zacięłam się - nie zetnę. Powiedziałam też, że nie działa na mnie jej podniesiony głos i że nie mam ochoty z nią rozmawiać. Wojna!!!
Naprawdę jestem człowiekiem, z którym można się dogadać. Nie powiedzieliśmy słowa, gdy wielki cis z tamtej posesji leżał przechylony na naszej szopie, co groziło jej zawaleniem. Gdy ekipa usunęła zawalidrogę, odetchnęliśmy z ulgą, ale nie przyszło nam do głowy wszczynanie awantury. A teraz...mało przyjemna sytuacja, doszło do tego, że gdy mam wyjść na taras, wyglądam, czy w pobliżu nie czai się sąsiadka. 
Tak kończy się moja majówka :(( Co zrobilibyście / zrobiłybyście na moim miejscu??
Pozdrawiam ciepło


15 komentarzy:

  1. Podobno z sąsiadami lepiej żyć w zgodzie. No tak ale co zrobić, gdy się nie da.
    Moja sąsiadka też nas terroryzowała, ale winny sposób. Potrafiła przychodzić do nas z pięć razy dziennie. Ciągle była przy nas, wiedziała wszystko, chyba nawet kiedy chodzę siku :/ Kilka razy zapytałam czy nie potrzebuje czegoś ze sklepu bo jadę...ha a potem już nie musiałam pytać bo stała przy aucie jak tylko usłyszała, że gdzieś wyjeżdżam. Bardzo natrętna i wścibska osoba.
    Poczytałam sobie na necie pewnego razu o energetycznych wampirach-bo tak ją zaczęłam odbierać. Podobno trzeba takich ludzi unikać, a przy ewentualnym kontakcie być szalenie miłym, wesołym...tacy ludzie tego nie znoszą.
    Od trzech tygodni do nas jeszcze nie przyszła ha- sukces! Mam nadzieję ;)
    Nie wiem dokładnie co to za baba ta waszą sąsiadką ale może to też taki energetyczny wampir?! Poczytaj dla spokoju na ten temat ;)
    Buziak
    K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety, tacy ludzie też są wśród nas, w sąsiedztwie, w pracy, w rodzinie... Na pewno nie jest dobrym wyjściem uleganie "widzi mi się" takiego człowieka, bo on nie zna umiaru i zawsze będzie niezadowolony, będzie wysuwał kolejne żądania, zwłaszcza jeżeli odczuje, że trafił na słabszego. Do winobluszczu na parkanie masz prawo, co z brzózką, to trudno mi powiedzieć, bo nie wiem, jakie są u Was w tej kwestii przepisy. Bądź dzielna, trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie dawaj soba kierowac, ale badz zawsze mila i usmiechnieta. Pamietaj o tym, nie schodz do JEJ niveu. Powinna sie wycofac.
    Powodzenia i nie pokazuj, ze Cie to meczy! Wyjdz na taras i pij elegancko kawe. :)

    Sciskam!

    Dagi

    OdpowiedzUsuń
  4. Zło dobrem zwyciężaj.....dla własnej dobrej kondycji nigdy się na nią nie złość...wręcz odwrotnie bądź dla niej słodziutka ,miła....dowiedz się co z brzoza...ile metrów od płotu może stać..są przepisy.....postaw może drewniany wysoki parkan ....aby jej nie widzieć...do 2,20wysokości możesz stawiać płot jaki ci się zamarzy.....współczuje...ale jeśli będziesz jej we wszystkim ulegać.....zacznie całkiem decydować o twym życiu...jak jej odmawiasz...to z uśmiechem...tacy ludzie kochają jazgot.....kultura,spokój,usmiech wykończy ja psychicznie:)))-pozdrawiam i powodzenia:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ZOBACZ JESZCZE TU http://www.rp.pl/artykul/654177.html

      Usuń
    2. I TU: http://www.gazetapodatkowa.pl/sadzenie-drzew-i-krzewow-na-granicy-nieruchomosci-2009-25,archiwum,artykul,65695,544.html

      Usuń
    3. Orko, dzięki za namiary:)

      Usuń
  5. Witaj. Chyba pierwszy raz u Ciebie piszę komentarz. Zajrzałam do Twojego bloga i strasznie mi się tu podoba:) Będę zaglądać częściej i zapraszam do siebie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wydaje mi się, że o tym co rośnie na twojej działce decydujesz TY, a nie sąsiedzi. Jeśli rośliny rozsadzają jej dom to musi mieć na to ekspertyzę. Wtedy nie będzie wyjścia. Póki co nic sobie z tego nie rób i nie pokazuj, że to na ciebie działa. Ja uważam, że takich ludzi najbardziej wkurza obojętność wobec ich "występów". Na mnie i moje córki sąsiadka pisała donosy do administratora budynku. Bzdury wyssane z palca ale obraźliwe. Poszłam, zastukałam, powiedziałam co o tym myślę w dwóch zdaniach i mijam od kilku lat jak powietrze. Nie unikam, nie uciekam, przechodzę obok z wysoko podniesiona głową. Dwa lata temu zatrzymała mnie na ulicy i zapytała czy jednak możemy sobie mówić dzień dobry bo jej tak głupio. Widać, że nie znosi być "niewidzialna".

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak samo, jak Lilla uważam, że to wyłącznie Twoja decyzja co rośnie na Twojej działce , a nie ... sąsiadki. Rób swoje :) I nie psuj sobie humoru przez jakąś babę :D Pozdrawiam! :) M.

    OdpowiedzUsuń
  8. dziękuję za słowa wsparcia i porady:)) dzięki

    OdpowiedzUsuń
  9. Widzę, że mamy podobny problem, ale po prostu żyj swoim życiem , tak jak ja to robię. Takich szkodników nie usuniesz nawet opryskiem na kleszcze....))))) Chwasty tego typu same wschodzą nie trzeba ich siać , buziaki....pa

    OdpowiedzUsuń
  10. Zgadzam się z Qurą. Najlepiej udać się do odpowiedniego urzędu, dowiedzieć się o przepisach: ile metrów, jakiej wysokości i t.d. Dobrze by było mieć to na piśmie, by w razie potrzeby tknąć jej pod nos. Dobrze by mieć oświadczenie kogoś z ekipy, co usuwała cis, o zagrożeniu dla Waszej posiadłości. Być dla niej miłą, uśmiechniętą (też się zgadzam) i w razie sytuacji bezwyjściowej z miłym uśmiechem właśnie pod ten jej nos... Z takimi ludźmi inaczej się nie da. Miałam kiedyś coś takiego. Niestety, tacy ludzie nie słyszą dowodów zdrowego rozsądku i pokonać ich można tylko konkretnie uzasadnioną groźbą (powiedzmy tak).

    OdpowiedzUsuń
  11. Polinne ;-) ...przy najbliższej okazji, gdy pani jazgot pojawi się w ogrodzie, z miłym uśmiechem o bez sarkazmu, tak z Twojego dobrego serduszka, poproś ją, by podeszła i zaoferuj jej adres dobrego psychologa - wcześniej pobuszuj w necie lub na stronie www swojego miejsca na ziemi, co by nie było blefu :-))) zasugeruj swojej nieszczęśliwej sąsiadce, że trzeba coś w życiu dla siebie zrobić i na to nigdy nie jest za późno :-) nadmień również, że gdyby wolała szybszej poprawy swojego samopoczucia przyjmuje na kasę chorych również pan "S." który jest psychiatrą i świetnie dobiera lekarstwa już od pierwszej wizyty. Gdyby jednak Twoja dobra rada nie podziałała, oznajm jej, że wraz z mężem rozglądacie się na niegroźnym, milutkim , małym psiaczkiem, który odgryza paniom jazgotom języki ;-)))Pożycz jej zdrowia. ...Ty natomiast potrzebujesz teraz znaleźć sposób, aby pani jazgot Ci nie przerwała i wysłuchała Twojego ciepłego głosu...a jeśli Ci przerwie, to pozdrawiam Cię serdecznie, pogody ducha życzę, cudownego zdrowego egoizmu ( o którym czytałam wyżej) przynajmniej raz w miesiącu Magda

    OdpowiedzUsuń
  12. a jeśli Ci przerwie...- nie dokończyłam - krzyknij, że zamówisz jej sama prywatną wizytę, bo znęcanie się nad bliskimi i sąsiadami grozi nawet więzieniem :-)))

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za komentarz. Zapraszam ponownie :)