12 lutego 2013

O tym, jak czasami bywa ciężko i o lekarstwie na całe zło

Ostatnie dwa tygodnie to zły czas. Rada Miejska postanowiła zlikwidować instytucję, w której pracuję od ukończenia studiów...starą, poczciwą, chociaż czasem szalenie denerwującą, to przecież jednak jak drugi dom. Na to miejsce ma powstać dziwna hybryda, twór łączący dwa różne światy nie do zlepienia tak naprawdę. I cóż, czas zadać sobie pytanie, czy będzie w tej nowej pracy miejsce dla mnie i ważniejsze...czy ja chcę w niej pracować? 
Może to dobry moment, by pożegnać się z wszystkimi dobrymi wspomnieniami i sentymentami?
Tak naprawdę jestem ostatnim czasem wykończona. Miałam możliwość uczestniczyć w rozmowach z przedstawicielami władz miejskich i stopień mojego obrzydzenia dla niekompetencji i arogancji tych ludzi wzrastał każdego dnia. Przekonanie, że władza deprawuje, czyni obojętnym na sprawy ludzi i głuchym na argumenty, potwierdziło się w całej rozciągłości - dominuje nielojalność, przywiązanie do stołka ("Mój mąż z zawodu jest dyrektorem"), no i gęba pełna frazesów. Nie mam złudzeń - to, że u władzy w moim mieście są przedstawiciele określonej partii, a przeciw zamknięciu mojej instytucji protestowała opozycja, nie ma żadnego znaczenia. Gładkie słowa pana prezydenta jednego dnia i walenie pięścią w stół następnego - nie mogłam zrozumieć, jak można łamać wcześniejsze ustalenia, wywracać kota ogonem, kłamać w oczy...
Naiwnie wierzę, że dane słowo droższe pieniędzy - na pewno nie nadaję się do polityki :)
Ogromną podporą w tym czasie była moja rodzina, bo znajomi już niekoniecznie. Część, gdy dzwoniłam z prośbą o radę czy konsultacje, po prostu nie oddzwaniała :( albo zbywała mnie byle czym), część nie chciała się w ogóle angażować, bo przecież ich to nie dotyczy (a dotyczy). Czasem potrzebowałam tylko pogadać, wylać cały żal i opowiedzieć, jakie to wszystko chore - dziękuję S. za cierpliwość.
Emocje opadły, decyzje zapadły, siedzę w domu i zastanawiam się nad wszystkim. Do decyzji, co dalej, muszę dojrzeć sama.
A dzisiaj - pierwszy raz od wielu dni zaświeciło słońce, zaczęłam nowy haft, w piekarniku siedzi przepyszne ciasto - życie toczy się dalej. Ptaki śpiewają jak oszalałe. Niedługo będzie można pójść popracować do ogrodu :)





Jutro przyjeżdżają panowie wymieniać okna - żegnam stare, piękne, skrzynkowe, chociaż już zupełnie nieszczelne - witaj nowoczesności!



Pozdrawiam ciepło, Polinne

19 komentarzy:

  1. Wiesz co? Staram się myśleć, że każda zmiana niesie ze sobą coś dobrego. Nie koniecznie widzimy to od razu... Czasem dopiero po długim czasie.
    Dobrze, że te przykre rozmowy już za Tobą. Myślę, że wyszłaś z nich mądrzejsza choć nie w lepszym nastroju.
    Pozwól sobie ne chwilę przerwy, ochłoń. Wierzę, że wszystko się ułoży, a decyzje które podejmiesz przyniosa Ci redość i satysfakcję.
    Haft przecudny! Ciekawa jestm całości.
    A okien szkoda... Takie piękne! No ale oszczędność przy nowych będzie spora i mniej szyb do mycia ;).
    Ściskam serdecznie i uśmiechu życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja tak staram się myśleć - los zamyka jedne drzwi, by otworzyć inne :) a co do okien - będzie cieplej i ciszej - to mnie przekonało :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Krzyżyki są dobre na wszystko:)) Przekonywałaś mnie kiedyś o tym, ale wiary nie dawałam, a teraz.....
    Jak już te okna wstawisz, daj znać, czekam z kawą i dobrym słowem:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj kochana to przykre, pamiętaj , że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło....Ten wyścig szczurów jest okropny...Z jednej strony cieszę się, że to wszystko mam już za sobą i mogę się zając swoja pasją... Hafcik bardzo ładny... Będziesz miała mniej mycia hi...hi... Cieplutkie buziaki pa...

    OdpowiedzUsuń
  5. Przykro mi bardzo. Ja to przerabiałam już kilka ładnych lat temu. Rozczarowana zrezygnowałam nawet z wolontariatu bo okazało się, że nie wszyscy pracowali tam za darmo. Długo by opowiadać. Moja sąsiadka, która interesowała się astrologią (niestety już nie żyje) mówiła do mnie (cytuję dosłownie) "W pani życiu jak się coś spartoli to nie po to żeby było gorzej tylko lepiej". I ja się tego trzymam. I tego ci życzę w tej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzisz, dwa lata temu znalazłam się w podobnej sytuacji. Moją szkołę przenieśli do innej, potem zlikwidowali...wiem co czujesz, bo to było okropne:-( teraz, choć strasznie tęsknie za uczniami, atmosferą to wszystkim wyszło to na dobre. Każdy z nas ma pracę w innej szkole, nie martwimy się zwolnieniem, likwidacją czy naborem. Także czasem zmiany przynoszą lepsze, choć wiadomo,że sentymenty pozostają...
    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za dobre słowo :) mam nadzieję, że wszystko skończy się tak dobrze jak u Ciebie :)

      Usuń
  7. Co nas nie zabiję to nas wzmocni i tego się trzymaj

    OdpowiedzUsuń
  8. Polinnko:))) Już wczoraj czytałam twojego posta,,ale czasu nie było aby coś skrobnąć...mi od razu przypominają się w takiej chwili słowa Salomona,który sam stwierdził,:"że człowiek nad człowiekiem rządzi ku jego szkodzie....."..zobacz po 3000lat sowa jakby jeszcze nabrały większego sensu....
    Tak mi przykro,że to jednak ciebie dotknęło...ale uwierz,że zmiany moga być tylko lepsze:)?)))))Czego bardzo ci życzę!!!!Ja trzymam kciuki!!! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. może odważę się na coś, o czym nawet nie śmiałabym pomyśleć :))) dziękuję za wsparcie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. trzeba myśleć pozytywnie, każda zmiana jest czymś spowodowana i niesie ze sobą jakieś skutki...miej nadzieję, że wszystko zmieni się na lepsze! trzymam kciuki:)
    uściski

    OdpowiedzUsuń
  11. W moim życiu było dużo zmian, zbyt dużo...
    Po każdej z nich załamywałam się, gdyż jestem z tych ludzi, którzy przyzwyczajają się do obecnej sytuacji, a każdą ze zmian traktują jak nieuleczalna chorobę.
    Jednak dorosłam do przekonania, że każda ze zmian ma czemuś służyć, że nic nie dzieje się "tak po prostu"...
    Zobaczysz, jeszcze będziesz bardzo zadowolona ze zmian jakie szykuje Ci życie... :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj Polinne:-) trafiłam do Ciebie od Ulencji i baaaardzo sie ciesze :-) ciekawa jestem jak dzisiaj wygląda Twój czas, więc oczywiście poczytam, poogladam....wiesz ja również swego czasu przeżyłam podobne doświadczednie z pracą, może i teraz jest mi lepiej, ale trauma rozstania po 25 latach została, szczęsliwi Ci, którzy z pracy mogą odejść ...po prostu na emeryturę :-) pozdrawiam serdecznie Magda

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za komentarz. Zapraszam ponownie :)