który miał infekcję gardła, wszystko było już dobrze, a tu dzisiaj...źle.
Nie chce jeść, ma kłopoty z chodzeniem, nie może wejść na ulubiony fotel. Patrzy na mnie swoimi mądrymi oczami, prosząc o bliskość i pomoc, przepraszając, że nie chce swojej ulubionej porannej bułeczki. Telefon do weterynarza, który leczył go do tej pory zawsze skutecznie i z sercem - obserwować, zadzwonić wieczorem, może będą potrzebne dodatkowe badania, rentgen, krew...Wiem, że mój pies kiedyś odejdzie, ale jeszcze nie teraz...Ma już jedenaście lat, to dużo jak na boksera, ale dla mnie to wciąż tamten kochany szczeniak, którego kupiliśmy od człowieka uważającego, że zwierzę powinno się traktować z buta, wtedy będzie posłuszne. A mój pies jest najbardziej kochanym stworzeniem na świecie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za komentarz. Zapraszam ponownie :)