5 grudnia 2011

flejtuch górą!!!

przykro mi, że w okresie przedświątecznym pojawia się taki post, ale muszę się użalić i wyrzucić to z siebie, bo chyba pęknę ze złości...Ale po kolei.: mamy wątpliwą przyjemność wynajmować ludziom mieszkanie syna (jest dopiero na trzecim roku i sporo czasu minie, zanim w nim zamieszka; niewielka jak na moje miasto kwota wynajmu, ale starcza na studenckie wydatki i jeszcze na drobne oszczędności, np na wakacje). Ponieważ o tym, jacy ludzie wynajmują mieszkania i jak traktują nie swoją, a wynajmowaną własność, mogłbym książkę napisać, myślałam, że już nic mnie nie zdziwi. Okazuje się jednak, że byłam w błędzie: ostatnio opuścili wzmiankowane mieszkanie lokatorzy, którzy mieszkali w nim od roku, dzieci znajomych, przyjaciół właściwie; pomijam fakt, że umowę mieli podpisaną na trzy lata, a wyprowadzili się po roku...no ale nie z dnia na dzień, lojalnie uprzedzili...Klucze przywieźli do domu...mówiąc, że trochę posprzątali...Co znaczy trochę, przekonałam się po wejściu do mieszkania: brud, smród i ubóstwo. Porzucona pośrodku przedpokoju szczotka, mająca świadczyć o dobrych intencjach, koty z baranami ganiające swobodnie po podłodze, kuchnia do odkuwania, lodówka, z której wyczytać można jadłospis rodziny z co najmniej miesiąca, sedes...co tu dużo mówić...dwa ostatnie dni spędziliśmy z mężęm na kolanach, ze ścierą, ze szczotą, z proszkami do szorowania, z gumowymi rękawicami po łokcie, powstrzymując się od puszczenia jakże pospolitego pawia. Wykręcone żarówki, zabrane żyrandole - światła brak. Zastanawiam się, czy to taki duch w narodzie - nie moje, więc nie wstyd zostawić taki syf. Flejtuch górą!
Zamiast sprzątać swój własny dom na święta, planować dekoracje i cieszyć się Adwentem, spędziliśmy dwa upojne dni na usuwaniu cudzych brudów. Mam nauczkę: następnym razem oprócz kaucji zażądam bezzwrotnej kwoty na sprzątanie, płatnej z góry. Dwoje dorosłych ludzi miało co robić przez bite dwa dni, więc sprawna firma sprzątająca powinna się z tym uporać szybciej...Na szczęście mój M podszedł do sprawy filozoficznie...skoro jest brudno, to trzeba posprzątać, bo nie można przecież mieszkania w takim stanie pokazać nikomu...
Uff, wyżaliłam się... Pozdrawiam ciepło

5 komentarzy:

  1. to moze dla poprawy nastroju historyjka z zaoceanu - naszemu znajomemu zmarl niedawno tesc, ktory przez lata wynajmowal caly dom dla jakiejs rodziny, poniewaz zona znajomego wolala pieniadze ze sprzedazy domu niz czynsz wiec dala owej rodzinie wypowiedzenie. Po miesiacu pojechali odebrac klucze, a tam dom otwarty, a w domu nic ani zamkow, ani szafek kuchennych, ani zadnego zlewu i wykladzin, przynajmniej nie bylo az tak brudno :) artdeco

    OdpowiedzUsuń
  2. no tak:) to też przeżyłam, wszystko, co nie było przybite gwoździami do ściany, zniknęło - przy poprzednim wynajmie :(

    OdpowiedzUsuń
  3. WŁAŚNIE DZISIAJ Z MĘŻEM ROZMAWIALIŚMY O TYM..CIESZĄC SIE ,ŻE JEDNAK SPRZEDALIŚMY SWOJE MIESZKANIE...ZANIM KUPILISMY DOM....NIE MAMY DZIECI...A MYŚLELIŚMY ABY JE ZOSTAWIĆ NA WYNAJEM...JEDNAK WŁAŚNIE TAKICH HISTORII SIĘ STRASZNIE BAŁAM:))POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurko, bywa i tak, jak napisałam, znam jednak ludzi, którzy wynajmują mieszkania i nie mają żadnych problemów, nawet przyjaźnią się z wynajmującymi, zapraszają ich do domu itd. No cóż, kwestia kultury osobistej i szczęścia... pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  5. eeehhhh....
    Bo co tu więcej powiedziec...
    ręce opadają...

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za komentarz. Zapraszam ponownie :)