9 lipca 2012

Upał, upał, burze, kot, badania

to w telegraficznym skrócie zapis ostatnich dni. Głęboko współczuję tym, którzy muszą teraz pracować na powietrzu i wychodzić na ten piekielny skwar. Moim ulubionym pomieszczeniem stała się piwnica, którą wysprzątałam na błysk, bo głupio tak siedzieć w katakumbach bezczynnie...Atrakcyjne z wizualnego punktu widzenia burze dały nam w kość, ale przynajmniej ogrodu nie trzeba było podlewać. Strat w ludziach nie było, ale w sprzęcie jak najbardziej - nauczeni doświadczeniem, wyłączamy wszystko, co może strzelić (router, gazowy piec, komputery), a i tak strzeliło - tym razem hydrofor. Dwa dni bez wody przy tych upałach były koszmarem, obchodziliśmy się z daleka, bo jakikolwiek kontakt groził przyklejeniem się na stałe :)
Podczas jednej z burz zwaliło się stare drzewo, na szczęście nie narobiło szkód w ogrodzie, nie upadło na dom - ufff, nie zdemolowało nawet świętych pomidorów mojego M. Podejrzenie o dewastację padło na kota, bo wlazł na powalony pień i cały dzień na nim przesiedział.




Ledwie uporaliśmy się z pniem, nadciągnęła kolejna burza...łubudubu





i zerwało nam część papy  z szopy - atrakcji co niemiara...
Badania...to temat na dłuższe opowiadanie. Podczas rutynowej wizyty pan doktor rzucił hasło: proszę koniecznie zbadać się w kierunku...tu padła nazwa schorzenia. Ponieważ dostanie się do specjalisty w przychodni publicznej jest już do końca roku niemożliwe ( a był początek czerwca), zaczęliśmy pielgrzymkę po lekarzach prywatnych plus badania typu USG,  holter, prześwietlenia, pobranie krwi itd. I tu nastąpiło zdziwienie kolejne - do dobrego kardiologa z tzw. nazwiskiem do gabinetu prywatnego zapisy na początek listopada, do ortopedy wizyta na 22.30, do okulisty z badaniem USG gałki ocznej wizyta 250 zł. Przegwałcony telefonicznie kardiolog zgodził się nas przyjąć po tygodniu o godzinie 20.00, wyszliśmy o 23.00. Polska służba zdrowia prywatną praktyką stoi, co stwierdzam lżejsza o 1000 zł. I to jeszcze nie koniec, bo każdy lekarz kieruje na dodatkowe badania:))
Pozdrawiam ciepło w nastroju filozoficznym:))

11 komentarzy:

  1. Co do badań: w tym kraju człowieka nie zdziwi już nic...;(

    OdpowiedzUsuń
  2. DLATEGO MOJEGO MĘŻA NIE POWIEM CO TRAFIA JAK PATRZY ILE MIESIĘCZNIE PŁACI SKŁADEK..A DO LEKARZA I TAK PRYWATNIE:(((((...ZDRÓWKA ŻYCZĘ...MOI RODZICE W WASZYCH OKOLICACH SA NA URLOPIE....I PRZEZ UPAŁY MAJA JUZ DOSYĆ:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. śliczny kiciuś:)
    U mnie tez były burze ,ale na szczęscie dosyć łagodne :)
    Pozdrawiam i zdrowia zyczę !

    OdpowiedzUsuń
  4. Pogoda nas nie rozpieszcza ...))) kiciuś nie bierze do głowy . Całuski pa...

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, życzę zdrowia, bo powiedzenie, że aby móc chorować, to trzeba być zdrowym, coraz bardziej się sprawdza, niestety :( Ufam, że to już koniec tych potwornych burz tego lata, dość narobiły szkód. A kicię masz po prostu słodką :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bo większość naszych składek idzie na utrzymanie urzędasów z NFZ, a nie na leczenie chorych... Polinne, dużo zdrowia i cierpliwości życzę. Wymiziaj serdecznie kota - piękny futrzak. Absolutnie piękny :)
    dormeza

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie u nas lepiej nie chorować ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wygląda to super. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Naprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za komentarz. Zapraszam ponownie :)