22 października 2011

trzy razy Kalina

Ostatnie wieczory spędziłam na lekturze biografii Kaliny Jędrusik. Nie przeszkadzało mi, że mam w domu już dwie książki jej poświęcone, byłam ciekawa, jak z przedstawieniem polskiej MM poradzi sobie  - znów - pan Dariusz Michalski, o którym wyrażałam się jakiś czas temu niezbyt pochlebnie. Tym razem napisał książkę, którą da się czytać, a osoba autora w tym nie przeszkadza.. Po lekturze nie mogłam nie przypomnieć sobie ponownie tamtych, wcześniej przeczytanych, pamiętałam bowiem ich klimat -  zupełnie różne opinie, punkty widzenia i emocje.

"Kalina Jędrusik" to książka rzetelna i ciekawa, takie miałam pierwsze wrażenie. Autor zebrał mnóstwo materiału, przeprowadził wiele rozmów z ludźmi, którzy dobrze znali aktorkę prywatnie i zawodowo; rodzina, znajomi, koledzy z teatru, telewizji, kabaretu, przyjaciele  na różnych etapach życia...kochankowie (niektórzy wspominali chętnie i  mało dyskretnie); często pojawiają się słowa samej Kaliny dotyczące jej pracy, małżeństwa, podejścia do zawodu; wiele mówiła o sobie, swym związku ze Stanisławem Dygatem...wiele gorzkich słów padło pod adresem ówczesnych władz, które zabroniły jej występów (rzekomo za krzyżyk na bujnym dekolcie). Czasem trudno się było oderwać od lektury, bo autor, by książka była wiarygodna, zastosował ciekawy zabieg - konfrontował z sobą relacje dwóch, czasem kilku osób, wypowiadających się na określony temat, rozprawiając się w ten sposób z krążącymi na temat Kaliny legendami. Na pewno ciężko pracowała...na pewno umarła przedwcześnie...na pewno na swój sposób kochała męża, mimo że tworzyli tzw. związek otwarty...na pewno była dla wielu osób denerwująca...dla jednych była wybitną aktorką, dla innych szepcącą i wzdychającą manierycznie mierną prowokatorką. W swoich oczach na pewno była kimś...protestowała przeciwko szufladkowaniu siebie, ale jednocześnie robiła wiele, by te utarte poglądy na swój temat potwierdzić...Wzruszyłam się niejeden raz; jest w książce opisana scena, w której Kalina Jędrusik stoi przy grobie swego męża i słyszy komentarz dwóch kobiet: "Podobno Dygat był mężem tej wariatki Jędrusik..." Wtedy odwróciła się i powiedziała:"Tak, ale tej wariatki nie zamieniłby na żadną inną".
Zupełnie inny charakter ma książka Magdy Dygat "Rozstania". To szalenie osobiste wyznanie najczystszej nienawiści, skrzętnie skrywanej pod maską pozornie obojętnych słów. Można sobie jedynie wyobrazić, jak strasznym szokiem dla szesnastoletniej dziewczyny był romans ojca, rozwód rodziców i szybkie ponowne śluby obojga. O ile zamążpójściu matki Magda Dygat poświęca niewiele miejsca, o tyle drugie małżeństwo ojca - z Kaliną Jędrusik - jest właściwie tematem tej książki. Kalina występuje tu zawsze jako "druga żona mojego ojca", kobieta na wskroś zepsuta i perfidna, wyrachowana, obłudna i fałszywa, do tego beztalencie. To ją autorka obarcza odpowiedzialnością za przedwczesną śmierć ojca; kiedy Dygat umierał na zawał, Kalina przebywała poza domem z najnowszym kochankiem. Nie ma właściwie w całej tej spowiedzi ani jednego ciepłego, życzliwego słowa na temat kobiety, która była macochą autorki przez 24 lata...a przecież listy przytoczone w pierwszej książce ukazują ich relacje jako co najmniej poprawne. Trauma z dzieciństwa, słowa skierowane do nieżyjącego od lat ojca wzruszają bardzo, ale na ile portret tego znanego małżeństwa (Dygatów) jest prawdziwy, trudno powiedzieć. W recenzjach, które ukazały się po wydaniu "Rozstań", można było przeczytać, że to swoista terapia, rozliczenie się z przeszłością zranionej i odtrąconej przez ojca z powodu innej kobiety córki. Smutna książka, ale uczucia najprawdziwsze.
Książka Piotra Gacka przypomina za to tort; pierwszy kawałek jest smaczny i je się go z przyjemnością; gorzej z następnymi...Gdy czyta się kolejne peany na cześć Kaliny Jędrusik, można doznać uczucia całkowitego przesłodzenia. W relacji wyraźnie zafascynowanego aktorką młodego autora Kalina to anioł w ludzkiej, jakże pięknej skórze: utalentowana, wyjątkowa osobowość, pochylająca się nad każdym potrzebującym, wspaniała kucharka, wybitna artystka...Świat nie poznał się na niej...a przecież to perła...Trudno powiedzieć, ile prawdy, ile kurtuazji jest we wspomnieniach ludzi, którzy ją znali, ale dzisiejsza młodzież powiedziałaby krótko: "Słodzisz". Dlatego czyta się tę książkę z takim uczuciem, jakby wbijało się kolejne ciastko z kremem u cioci na imieninach.
Idealne książki na jesienne wieczory...
Pozdrawiam ciepło


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za komentarz. Zapraszam ponownie :)