3 października 2011

Jesienne różności

Tak pięknego września nie pamiętam od lat. Korzystam z pięknej pogody, ale nie zaklinam jesieni, lubię jej kolory i nawet ten szary nie jest zły. Zerwałam w ogrodzie ostatki lawendy i powiesiłam na świeczniku w sypialni, by przypominać sobie, że lato już niedługo.
Kupione na bazarze piękne czerwone kuleczki (nawet nie wiem, jak się nazywają).
Obok świeczniki z hurtowni papierniczej (stały obok jednorazowych chusteczek, kosztowały grosze); czasem kupuję rzeczy w bardzo dziwnych miejscach ("jeżeli w puszce po kawie jest cukier, to kawa będzie w pojemniku z napisem mąka")
Przeczytałam ostatnio na jakimś blogu, że wrzosy oznaczają smutek i zasmuciłam się, bo bardzo je lubię. Ostatnio poprosiłam M, który jechał do Castoramy, by kupił mi coś miłego (nie gwoździe i nie wkręty). Przywiózł osłonkę na wrzos i konewkę z tej samej serii. Wiem, że oklepany wzór, ale bardzo go lubię, mam sporo takich rzeczy do kuchni: butelkę na mleko, słodkie kubki, maselniczkę, cukiernicę...
Prosić M o cokolwiek jest dość ryzykowne; kiedyś, gdy jechał na giełdę roślin, poprosiłam o coś "zielonego" z nadzieją, że dostanę krzak róży, oleander, o którym od dawna marzyłam, może białą hortensję - dostałam dwa krzaki pomidorów malinowych, M osobiście ich doglądał, podlewał, przewiązywał, po czym skonsumował jedyne dwa maleńkie pomidorki z miną Robinsona Cruzoe.
Piękny...
Takie było niebo dzisiaj, idzie zmiana pogody...
Ściskam kciuki za Sylwię, która w sobotę rzuca palenie...Uda się!
Pozdrawiam ciepło wszystkich podczytywaczy.




2 komentarze:

  1. no ładnie, ładnie u Ciebie i miło. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam i cieszę się z Twojej wizyty :) Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za komentarz. Zapraszam ponownie :)